Znowu nie pisałem tak długo, że gdybym miał opowiedzieć o wszystkim co się działo, to siedziałbym caly dzień przed komputerem. Nie żebym i tak nie siedział, no ale jednak nie dla blogowania. Mam teraz jednak chwilę oddechu, tak zwaną przerwę śniadaniową, więc napiszę krótko o wczorajszym niedzielnym popołudniu. Razem z Dorotą i Marcinem wybraliśmy się (mieliśmy specjalne zaproszenia) na festyn organizowany przez jeden z miejscowych składów budowlanych. Wiadomo - nie przepuścimy darmowego jedzenia z grilla (kiełbaski, karkówka - pycha!), waty cukrowej i popcornu ;) Dodatkową atrakcją był występ zespołu reklamującego jednego z czołowych producentów dachówki ceramicznej, śpiewającego znane przeboje muzyki rockowej i bisowany dwa razy hit pt. "robimy dachówkę", którego fragment znany jest podobno z reklamy telewizyjnej. Szaleństwo! Aldona i Dorota wzdychały do basisty, bo miał rzekomo "to coś". Ale do domu wróciły z własnymi mężami, więc luuuz ;)
Wracając z festynu, który był przy ulicy Głuskiej (nie wiem, czy to jeszcze Abramowice, dzielnica miasta, czy już miejscowość Głusk) przejechaliśmy się nowym odcinkiem ulicy Krańcowej, łączącym ulicę Kunickiego ze starym odcinkiem prowadzącym do Makro. Jechało się wygodnie i przyjemnie - aż miło popatrzeć na przydatną, ukończoną inwestycję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz