Poświąteczny wtorek był stosunkowo ciepły i suchy. Odgrzewając smakowity mamowy obiad spoglądałem przez okno na okolicę. Dwaj miejscowi pijaczkowie spacerowali w promieniach słońca odpoczywając po wyraźnie lanym poniedziałku. Zauważyli się nawzajem, pokiwali do siebie otwartymi dłońmi pozdrawiając przez szerokość ulicy. Potem podeszli do siebie, coś tam poszeptali z konspiracyjnymi minami, aż w końcu jeden mrugnął porozumiewawczo i sięgnął ręką za pazuchę wyjmując do połowy pełną butelkę. Uściskali się wylewnie i ruszyli dalej już razem. Poza nimi nie widziałem prawie nikogo, między blokami raczej pusto, jeszcze leniwie. Poranny dojazd do pracy za miastem też był całkiem możliwy, właściwie bez korków, ruch samochodowy niewielki. Dopiero po południu się zatłoczyło – pewnie większość zamiejscowych pracowników miała jeszcze we wtorek wolne i wracali dopiero ze świątecznych pobytów w domach…
Wtorek był słoneczny, za to dziś rano za oknem zaspy śniegu. Musiało padać całą noc. Drogi zatłoczone, warunki do jazdy tragiczne, samochody wolno suną do przodu. Istna huśtawka pogodowa – w marcu jak w garncu. Odpoczywam po świętach i nie wybieram się na zwiedzanie. Trochę mnie jeszcze trzyma przeziębienie…
1 komentarz:
"Ale ze Dudka nie wzieli na mundial..."
Prześlij komentarz