Po urlopie (wspaniała podróż poślubna, w czasie której rozkoszowaliśmy się urokami przepięknej Zakynthos) zostały mi jeszcze tylko nieco ponad dwa tygodnie pracy, a potem stałem się wolny jak ptak! Po raz kolejny wypakowałem samochód po sam dach i ruszyłem w ostatnią taką podróż na wschód. Minąłem Wisłę opuszczając pnące się w niebo szklane wieżowce, żurawie nad budowanym stadionem, zostawiając rozrywki i wygody wielkiego miasta, zabierając trochę wspomnień i dobrych słów od garstki współpracowników i nieocenionych sąsiadów, i jeszcze przed zmierzchem tego samego dnia, ostatniego dnia września dotarłem do domu rodziców Aldony.
Dzisiaj siedzę sobie wygodnie przed starym poczciwym komputerem podróżującym ze mną cały ten czas i postanowiłem wrócić do prowadzenia krótkich zapisków. Odezwę się wkrótce! Przecież muszę trochę opisać najbliższą okolicę, bo to teraz moja okolica :)
2 komentarze:
A ja przegapiłam!
Fantastycznie :) Życzę wytrwałości w pisaniu, bo tematów raczej nie zabraknie ;)
Ej no, cześć! :) Zapraszam do czytania! Ja też mam nadzieję, że mnie zapał nie opuści! A bodźców do pisania dookoła rzeczywiście sporo! ;)
Prześlij komentarz