czyli pełen przygód żywot człowieka poczciwego, albo historia bardzo długiej przeprowadzki
poniedziałek, 24 maja 2010
jest ciepło
Wczoraj zaraz po kościele i spacerze po Krakowskim Przedmieściu trafiliśmy niespodziewanie nad Zalew Zemborzycki. Tym razem nie rowerami z Marcinem i Dorotą, tylko samochodem z Dagmarą i Jarkiem, którzy porwali nas korzystając z pięknego niedzielnego popołudnia. Słońce prażyło mocno grzejąc przyjemnie, zupełnie jakby lato to już było, a nie wiosna jeszcze. Zachęciło to całe rodziny do wyjścia z domu i spędzenia czasu nad wodą. Pojawiły się wózki z dziećmi, rolkarze, rowerzyści i domowe zwierzaki. Ktoś śpiewał na scenie stare przeboje polskiego rocka, wypełniły się nadbrzeżne knajpki serwujące hamburgery, hotdogi, gyrosy, frytki no i oczywiście ryby. Ludzie obsiedli drewniane ławki i zielone trawniki, całymi grupami spacerowali po betonowych pomostach, pływali na rowerach wodnych, na tafli zalewu zabieliły się żagle jachtów. Generalnie zapanowała atmosfera wypoczynku niczym podczas wakacji w kurorcie wśród mieszczuchów, którzy wyrwali się z betonu do lasu i wód. Wytęsknili się ludzie ciepła, oj wytęsknili.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
k'ha luta stary! jak to przeczytałem to normalnie chciałbym z Tobą iść na spacer, za rękę oczywiście :-)
Dębina wprawdzie też fajna, ale ani rowerów wodnych ani jachtów nie ma, dobrze że chociaż na wędkarzy można sobie popatrzeć :-)))
A my siedzieliśmy w domu i zazdrościliśmy :(
;)
No fajnie było trzeba przyznać. W sam raz na niedzielny spacer. A lato się dopiero rozpoczyna, więc okazji na podobne wypady będzie jeszcze sporo. Będziemy więc zażywać wywczasu kiedy tylko się da :)
Prześlij komentarz