Aldonka korzystając z tego, że od początku maja aż do dzisiaj byłem w domu nieobecny duchem, bo zagłębiłem się w pracy zajmującej mi czas co dzień od wczesnego rana do późnego wieczoru, więc szczerze mówiąc żadnego pożytku ze mnie w domu nie było (czasami tak się zdarza), wybrała się na kilka dni do Francji. Zwiedziła Paryż (ten z Luwrem, wieżą Eiffela i katedrą Notre Dame) i kilka pięknych zamków nad Loarą. Brzmi nieźle, co? Ale niech Was to nie zwiedzie. Wiecie co oni - Ci Francuzi - tam jedzą? Pewnie się domyślacie, ale Aldonka zrobiła zdjęcie na dowód, że to nie czcze gadanie tylko, ale najprawdziwsza prawda! :)
I ona też to jadła, i mówi, że dobre. A poza tym podobno we Fracji jest pięknie! Ja tam w to wierzę, bo żona wróciła stamtąd wiosenna, radosna i pełna energii, a do tego śliczna jak najprawdziwsza paryżanka. No a poza tym przywiozła mi czekoladek z Belgii i muszę powiedzieć, że były niezłe - na pewno sto razy lepsze od tych ślimaków! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz