No aż trudno uwierzyć - dopiero parę minut po 19tej, a już szaro na zewnątrz... Padało mocniej lub słabiej przez cały dzień. W te pędy sięgam więc pamięcią do nie tak znowu dawnej wyprawy w Tatry, kiedy to z przyjemnością grzaliśmy się w słońcu i to całymi dniami, przez cały czas naszego wyjazdu. Ciężko teraz sobie wyobrazić, gdy słyszę w radiu, że na Kasprowym leży śnieg! W leżących nieco niżej Kuźnicach, nieopodal stacji kolejki linowej jadącej właśnie na Kasprowy Wierch, rozpoczęliśmy wspaniałą, malowniczą, trzecią już urlopową górską wycieczkę, której nie zdążyłem opisać wcześniej. Rozmawiając o życiu szliśmy przez las i było nam dobrze i ciepło. Minąwszy Boczań, Wysokie i Parzące Turnie wyszliśmy na Skupniów Upłaz, grzbiet odwiedzony już przez niektórych z nas kilkukrotnie, ale ciągle fascynujący, zapewniający piękne widoki na słoneczną Dolinę Jaworzynkę po jednej stronie i Dolinę Olczyską po drugiej. Szło się wspaniale! Po krótkim odpoczynku na przełęczy Diabełek weszliśmy na Przełęcz między Kopami skąd prostym szlakiem, dalej rozważając niuanse dalekiego, pędzonego przez nas gdzieś na nizinach życia, pracy i ludzkich poczynań, dając sobie nawzajem natchnienie do działania i oddychając świeżym górskim powietrzem, dotarliśmy wkrótce do słynnego tatrzańskiego schroniska Murowaniec. A z Murowańca już tylko półgodzinny spacer dzielił nas od brzegu Czarnego Stawu Gąsienicowego, na którym rozsiedliśmy się wygodnie, a słońce i ciepło lało się na nas z góry. Ludzie odpoczywali wszędzie dookoła. Mieliśmy na sobie tylko koszulki z krótkimi rękawkami i krótkie spodenki. Zbocza otaczających nas gór były pięknie oświetlone i tylko miejscami pojawiały się cienie, tym bardziej podkreślające blask pełni lata. Nikt z nas nawet nie myślał o jakimkolwiek deszczu, a już na pewno nie o takim jaki lał się na nas strugami dzisiaj. Tam, wtedy mokra i zimna była tylko przynosząca ochłodę woda w Stawie, po której pływały tu i ówdzie dzikie kaczki...
Przy niezmiennie dobrej pogodzie przyszło nam wracać do Kuźnic, drogą przez Murowaniec, gdzie zjedliśmy po kawałku pysznego ciasta i dalej mijając pasterskie szałasy (na zdjęciu) pod górkę i potem z Przełęczy między Kopami w dół do Doliny Jaworzynki. Ależ było pięknie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz