czyli pełen przygód żywot człowieka poczciwego, albo historia bardzo długiej przeprowadzki
wtorek, 6 maja 2008
Rawki
A Rawki jak zwykle ciężkie do wlezienia na nie. Tym bardziej, że w piątek zachmurzenie było stuprocentowe i nie było widać nawet skrawka nieba, a do tego była gęsta mgła i nie było widać zupełnie nic. Powietrze wilgotne, droga błotnista, potem zaśnieżona, a na górze do tego mocno wiało. Ale turystów i bieszczadzkich włóczęgów wszelkiej maści nie brakowało. Tych z kijkami i najnowszym sprzętem i tych w wersji romantycznej. Paru było z psami (na pewno pamiętam trzy), które czuły się chyba znakomicie mimo niesprzyjającej aury. Podejście strome od strony Wyżniańskiego Wierchu. Schronisko szczelnie wypełnione ludźmi – jak zwykle wesoło, dźwięki gitary, słynne naleśniki z jagodami, parujące kubki z herbatą, bieszczadzkie opowieści i schroniskowe romanse. Na Małej Rawce chwila odpoczynku, nadal chmurzaście. Dopiero wracając z Wielkiej Rawki zobaczyliśmy trochę gór, bo wiatr rozwiał fragmenty chmur i mgła trochę się przerzedziła. Widok był mokry i pełen przytłumionych odcieni zieleni. Widać było kawałek Połoniny Caryńskiej, Szeroki Wierch i góry na zielonym szlaku przez Dział. Wytrwałość zdobywców została wynagrodzona :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz