czyli pełen przygód żywot człowieka poczciwego, albo historia bardzo długiej przeprowadzki
piątek, 25 czerwca 2010
weekend w środku tygodnia, czyli kilka słow o kapitaliźmie
Zeszły weekend i dwa poprzedzające go dni były typowym żywotem budowlańca-projektanta, a jak mawiają budowlańcy: życie nie jest łatwe, proste i przyjemne, tylko pełne potu, łez, krwawicy, znoju i niewdzięczności ludzkiej ;) Znaczy się ciężko było i komputerowo. We wtorek sprawdzałem nawet w lustrze, czy mi się tyłek nie zamienił w przyssawkę, bo non stop siedziałem i siedziałem przed komputerem, albo w nocnym pociągu w drodze na nagłe spotkanie (niech żyją ratujące w potrzebie dworcowe fastfoody!) i z powrotem. Tyłek szczęśliwie pozostał tyłkiem, a czas bezsensownej pracy, podczas której - jak mawia Kuba - chce się człowiekowi ryczeć, minął. I postanowiłem zrobić sobie kilka godzin weekendu w samym środku tygodnia. Możliwość robienia sobie weekendu w środku tygodnia jest najwspanialszym elementem - niepozbawionego oczywistych wad - bycia sobie samemu szefem :) Tak więc któregoś dnia w tym tygodniu wyszedłem sobie na zewnątrz i natychmiast znalazłem się w przepięknym ŚWIECIE. A Świat wygladał tak, że niebo było niebieskie i pełne napitych wodą białych chmur kłebiastych, po prostu dokładnie takie, o którego wyższości nad włoskim gładkim i nudnym przekonywał Tadeusz Hrabiego w epopei narodowej. Niebo natomiast rozjaśnione słońcem zwisało nad najbliższym od domu przystankiem i znajdującymi się za nim zielonymi ogródkami działkowymi, i kolory tego wszystkiego były takie, że pogodę można by określić jako wymarzoną na sesję fotograficzną na przykład dla jakiejś młodej pary. Autobusy też były tego dnia wygodne jakieś i pustawe, i mogłem w spokoju poczytać sobie książkę gwiżdżąc na wszystko. Generalnie zaznawałem wypoczynku i szczęścia. Zwykle w takim nastroju jestem na starówce, bo ona po prostu automatycznie w taki nastrój wprowadza, ale tym razem trafiłem między innymi na targowisko na LSMie, to tam gdzie można zjeść najlepsze gofry w mieście, nie raz je z Aldoną jedliśmy :) Na to wspaniałe targowisko powinien przybyć każdy kto chce poznać miasto od podszewki. I niech nie spodziewa się uporządkowanych szeregów straganów, tylko raczej przygotuje na wędrówkę po labiryncie wąskich uliczek między niskimi budyneczkami, uliczek tym węższych, że zapełnionych mniejszymi i większymi straganikami, i zatłoczonych ludźmi zwinnie przepychającymi się między sobą, między wejściami do sklepików i punktów usługowych w budynkach i między przekupkami obojga płci sprzedającymi, rozmawiającymi, spędzającymi na powietrzu dzień. I trochę mi się śmiać chce, gdy ktoś mówi, że Zachód jest bardziej kapitalistyczny od Wschodu, gdzie według powszechnego mniemania powinno panować coś w rodzaju spokojnej, cichej prawie socjalistyczno utopijnej harmonii. Cóż, można by zaprosić takiego ludka z francuskiej, brytyjskiej albo niemieckiej korporacji do miasta nad Bystrzycą, żeby zobaczył jak wygląda prawdziwy kapitalizm. Zapraszam na szalone LSMowskie warzywno-owocowe kapuściano-czosnkowo-gorzałkowo-miodowe allegro w najrzeczywistszym realu, żeby się przekonać czym jest kapitalizm u swych szlachetnych źródeł, bez biurokratycznych nonsensów, związków zawodowych, składek zdrowotnych, bez zusów-srusów i ubezpieczeń społecznych, "na wypadek" i "od niezdolności do pracy", filarów drugich, trzecich i dzisiętnastych, bez płacenia nieuczciwych podatków krzywoliniowych, za to z żelazną zdroworozsądkową zasadą "taniej kupić - drożej sprzedać", świętym prawem własności i bezwzględną logiką pieniądza. Europo! Socjalistyczny, głupio-opiekuńczy, uśpiony pozornym dobrobytem molochu na glinianych nogach! Jeśli już tu u Twoich bram, z dala od autostrad i szybkich kolei można poczuć tak wspaniały, ożywczy oddech rozsądku, rozumu i gospodarności, której można tylko zazdrościć, to naprawdę musisz strzec się jeszcze prężniejszych, mądrzejszych i zaradniejszych narodów dalej na Wschodzie, za Bugiem i za Uralem!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Tak jest, bo Tatarzy, Mongołowie i inni koczownicy z Moskwy czekają tylko by wedrzeć się do tej ostatniej ostoi prawdziwego kapitalizmu, by żerować na naszych przedsiębiorczych mieszkańcach, którzy nieświadomi zagrożenia nie płacą podatków, składek etc. etc. A wróg tuż tuż, nie śpi tylko czycha i knuje.
A poza tym, póki nie ma jeszcze ciszy wyborczej, to MICHAŁ NA PREZYDENTA!
E tam. Źle mnie zakumałeś j. ;) To Tatarzy, Mongołowie i inni koczownicy z Moskwy, jak ich nazwałeś, a konkretnie chodziło mi o Chińczyków są bardziej kapitalistycznie nastawieni od socjalistycznej, lewicującej Europy. Biada nam! Generalnie rozważam zakup rozmówek polsko-chińskich :)
Prześlij komentarz