Dokładnie tak powalił mnie przedwczoraj (poniedziałek) wieczorem jakiś niewidoczny gołym okiem mikrob, nie wiem bakteria, czy wirus. Byłem sobie zdrowy, a tu nagle srrru! Niestety dosłownie. Przecierpiałem cały wtorek, no ale dzisiaj jest już w zasadzie ok. Do tego całkiem już wiosennie za oknem, więc w dobrym nastroju wybrałem się jakąś godzinę temu do apteki po smectę, którą kiedyś na podobne dolegliwości doradziła mi mama Jędrzeja, a chociaż to dawno było strasznie, to zapamiętałem sobie dobrze, bo pomogła. Apteka jest kawałek od domu, niedaleko Stokrotki. Powstaje tam duże osiedle. Wiele domów wielorodzinnych już ukończono i mieszka tam całkiem sporo ludzi. Domy są różne, lekko urozmaicone architektonicznie, trochę kolorowe nawet, a samo osiedle jest całkowicie otwarte, przestronne i przyjazne. Podoba nam się bardzo, kiedyś poszliśmy tam sobie z Aldoną na spacer pooglądać okolicę. Osiedle rozbudowuje się dalej. Dzisiaj korzystając z okazji pooglądałem sobie przez chwilę żurawie nad nowymi domami wznoszonymi wzdłuż Poligonowej vis a vis Górek Czechowskich. Chciałoby się tam zamieszkać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz