Dziś był dobry dzień, bo nauczyłem się kolejnej nowej rzeczy: Unikać jazdy Aleją Kraśnicką. Podróżowałem dziś samochodem i tylko na podstawie mapy wytyczyłem trasę do miejsca, które chciałem odwiedzić, a znajdowało się ono w okolicach przemysłowej - czy raczej poprzemysłowej - dzielnicy Wrotków, czyli na drugim końcu miasta. Wychodziło mi, że przez Kraśnicką będę najszybciej. Jechałem około godziny jedenastej, więc poza porannym i popołudniowym szczytem, spodziewając się pustych dróg, ale nic z tego - Kraśnicka zapchana od samego ronda. I tu kolejna ciekawostka: Pisząc "rondo" mam automatycznie na myśli rondo Honorowych Krwiodawców, bo mieszkańcy mojej dzielnicy (i chyba nie tylko) mówią po prostu "rondo" i z kontekstu wiedzą, o które rondo chodzi. Myślę, że to przez długość nazw poszczególnych rond, no bo wiadomo, że łatwo powiedzieć Śródka, Rataje, Kaponiera albo Żegrze, ale znacznie trudniej w zwykłej codziennej rozmowie rzucić jednym słowem: Rondo Nauczycieli Tajnego Nauczania, albo Rondo Narodowych Sił Zbrojnych, albo rondo Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, albo rondo Represjonowanych Żołnierzy Górników. Większość z tych rond ma też chyba inne, obiegowe nazwy. Kiedyś chcąc zaimponować Aldonce znajomością topografii miasta powiedziałem, że pojedziemy przez rondo porucznika Mariana Mokrskiego, a ona myślała, że wydumałem jakąś skomplikowaną trasę nieznanymi ulicami. Okazało się, że trzeba było po prostu powiedzieć rondo na Zana i od razu byłoby wiadomo, o które rondo chodzi, bo jest to skrzyżowanie z ruchem okrężnym ulicy Filaretów i ulicy Tomasza Zana właśnie - nota bene jednej z głównych arterii komunikacyjnych miasta, przy której powstają najnowocześniejsze budynki takie jak biurowce i banki. Ale to już nie na temat rond, więc kończę. Kolejne spostrzeżenia krajoznawcze wkrótce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz