Spacer, o którym pisałem w ostatnim poście rozpoczynał się dokładnie koło baobabu na Placu Litewskim. Ten baobab, to tak naprawdę topola, ale wszyscy umawiają się "pod baobabem", a jak mawiał Goebbels: "mów, mów, aż uwierzą" - czy jakoś tak. Spod baobabu widać fontannę, a za nią po lewej stronie spory budynek. To jest chyba pałac zbudowany przez Rosjan w połowie XIX wieku. Piszę o nim, bo często gdy umawiamy się z Aldoną na mieście, to pada między nami sformułowanie "zaparkować za aljansem". Ten "aljans" to napisałem bardzo fonetycznie, bo nie mam pojęcia z jakiego to języka ma być, czy angielskiego, czy francuskiego i w sumie ciągle zapominam co to oznacza konkretnie tu w tym miejscu, w tym przypadku. Ale "parkować za aljansem" jest dla mnie jasne. To znaczy zaparkować na ulicy znajdującej się po drugiej stronie pałacu - na ulicy Radziwiłłowskiej. To jedno z ostatnich miejsc w centrum, na którym można zaparkować za darmo. Ostatnio wprowadzono opłaty za parkowanie w Plazie, więc o ile znalezienie wolnego miejsca do tej pory graniczyło z cudem, o tyle teraz jest jeszcze trudniejsze. Konia z rzędem temu, kto skutecznie rozwiąże problemy komunikacyjne starych miast!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz