No i nie udało się! Chciałem pisać w czasie urlopu, ale po prostu się nie udało. Spędziliśmy go tak intensywnie, że jeszcze dzisiaj jestem niewyspany i ciężko mi zabrać się do roboty. Żeby jednak nie robić większych zaległości, no i żeby blog nie zarastał zielskiem, to jestem.
Na urlop wyjechaliśmy w ostatnią wrześniową sobotę, pociągiem prosto w moje rodzinne kąty. Za zwiedzanie zabraliśmy się od rana następnego dnia korzystając z ładnej, złotojesiennej pogody i wybierając na przejażdżkę autem tatowym do Kórnika. Zwiedzanie posiadłości Działyńskich i potem (chyba) Górków zaczęliśmy od najstarszego i największego w Polsce arboretum. Tytus Działyński założył je sadząc sprowadzane z całego świata drzewa, pod którymi mogliśmy spokojnie spacerować prawie całkiem sami, bo turystów nie było jeszcze o tak wczesnej porze. A razem z nami spacerowali Kasia z Jędrkiem i Jankiem, a potem jeszcze Beata, Jacek i Zuzia, która wyrosła już na całkiem dużą i zachwycająco śliczną dziewczynkę, jej mała koleżanka Gabrysia z rodzicami, Kasia z Marcinem, Ewelka i Leszek, Agata i Staszek. W sumie zjechały się nas aż cztery pełne samochody i zrobiło się z tego całkiem spore spotkanie!!! :)
A co do samego kórnickiego Arboretum, to oprócz ładnych, szerokich, wprost stworzonych do spacerowania i plenerów fotograficznych (kiedy wychodziliśmy mijała nas młoda para z fotografem) alejek, zdumiewa sam pomysł zasadzenia tak bogatej kolekcji drzew i krzewów, którymi w pełni będą mogli zachwycać się ludzie dopiero za kilkadziesiąt lat, kiedy pierwszego ogrodnika już nie będzie. Po prostu wspaniała idea!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz