środa, 7 stycznia 2009

mrozy

Ostatnie dni są bardzo mroźne. Wczoraj nawet nie mogłem odpalić samochodu, bo padł mi akumulator. Zresztą nie byłem jedynym. I nic dziwnego - temperatura wczoraj rano sięgała podobno 26 stopni mrozu! A słyszałem, że dalej na wschodzie, a zwłaszcza na północnym wschodzie jest jeszcze zimniej. Gdzieś w Polsce pozamarzała nawet woda w rurach i ludzie nie mieli jej w kranach! Na Centralnym pękła wczoraj szyna - i to byc może, że przez mróz. No i są nawet ofiary śmiertelne niskich temperatur. Do tego trochę sniegu jest, lód tu i ówdzie. Jednym słowem z nowym rokiem zawitała do nas sroga zima.

Nowy Rok

I już po Świętach. Znowu podróżowałem sporo, bo Wigilię i całe Boże Narodzenie spędziłem w domu i okolicy, ale końcówkę grudnia przed samym Sylwestrem byłem już w pracy. Jechałem pociągami. W porannym wigilijnym TLK dostałem nawet świątecznego piernika w kształcie lokomotywy! :) Dzień przed Sylwestrem natomiast, po pracy, zabrałem się z jadącymi samochodem Marcinem i Dorotą, i Aldonką oczywiście z powrotem w swoje rodzinne strony. Aldonka i ja zamieszkaliśmy u rodziców, ale Sylwestra spędzaliśmy u Leszka i Ewelki. Tam zamieszkali Dorota i Marcin, była też Świstak, wpadali Staszek i Agata, zajrzał Przemek. I tak domowo było. Ale Nowy Rok przywitaliśmy w tłumie na Placu Wolności, był tam koncert i całkiem niezły pokaz sztucznych ogni! W ciągu zarówno Świąt jak i okolic Nowego Roku udało mi się - częściowo nawet z Aldonką - zobaczyć z Patrykiem, Kubą, Sławkiem, Filipem, ze swoim Chrześniakiem Mateuszem, z Kasią i Marcinem, Fibisiami, Kasią i Jędrzejem, Raczkiem, a nawet z Kornelią i Tomkiem, który rozpoznawał i pokazywał nam różne ptaki w Parku Sołackim, i opowiadał historie z rejsów po jeziorach mazurskich. Generalnie udanie było i trochę szkoda, że już w pracy trzeba siedzieć. Ale mamy Nowy Rok, a wiadomo, że z nowym rokiem nowym krokiem, nowe plany, postanowienia, nowe szanse i nowe perspektywy! Będzie się działo!!! :)