poniedziałek, 29 sierpnia 2011

urodziny z pisarzem

Blog zarósł, a przecież działo się i to sporo! Na przykład na obchodzone w tym miesiącu urodziny Aldona wyciągnęła mnie z domu do "Magii" na deser i kawę. Pojechaliśmy na starówkę razem z Alą, a tam wkrótce pojawili się Iwona i Marek z Michałem. I świętowaliśmy razem. Był to jednak dopiero początek prawdziwej niespodzianki, którą wspólnie przygotowali :)

Siedząc spokojnie w urokliwym ogródku stylowej staromiejskiej restauracji kompletnie nie byłem przygotowany na to, że na tym kameralnym spotkaniu pojawi się zaproszony przy pomocy - jakże na czasie - poczty elektronicznej i Facebooka... pan Marcin Wroński, czyli pisarz, którego książek jestem przecież już od dłuższego czasu fanem! A pojawił się!!! :) I nie dość, że pojawił, to jeszcze został z nami przez parę godzin, które spędziliśmy na ciekawej rozmowie o książkach i otaczającym nas mieście. Pan Marcin wyraził nawet chęć aby przy okazji moich urodzin zdradzić co wydarzy się w czekającej na wydanie czwartej części przygód komisarza Maciejewskiego "Skrzydlata trumna", ale jakoś odparłem pokusę zgodzenia się na to, chociaż była naprawdę duża :D Rozmawialiśmy za to o przygotowaniach do serialu telewizyjnego na podstawie "Morderstwa pod cenzurą", a pan Marcin opowiedział między innymi o zabawnych przygodach podczas robienia próbnych zdjęć plenerowych, chyba na Kośminku. W jednej z kamienic dla przykładu pewna kobieta (w barwnie opisanym przez pana Marcina fartuchu) twardo oświadczyła, że tu żadnego filmu o komisarzu Maciejewskim się robić nie będzie - bo to ona jest Maciejewska! :)

Tematów do rozmów nie brakowało. Wszystkie retro kryminały pana Marcina miałem świeżo w pamięci. Jeszcze wiosną, gdy tylko skasowałem pieniądze za robiony w październiku projekt, kupiłem trzeci i tymczasem ostatni wydany tom Komisarza Maciejewskiego "A na imię jej będzie Aniela" o śledztwie prowadzonym przez głównego bohatera w skomplikowanych czasach niemieckiej okupacji. Pożarłem tę książkę łapczywiej jeszcze niż urodzinowego naleśnika z owocami w "Magii". Przez to też, podobnie jak poprzednie dwie książki pana Marcina, z wielką przyjemnością przeczytałem ją po raz drugi, tym razem delektując się akcją i jej miejscem, oraz zwracając większą uwagę na smakowite szczegóły.

Rozbawił nas też jak zwykle niezawodny w takich sytuacjach Michał. W pewnym momencie odlepił wzrok od pana Marcina i zapytał Marka: "Tato. A dlaczego ten pan pisze książki dla wujka Michała?" :D

Z panem Marcinem zobaczyliśmy się jeszcze parę dni później, ale to już temat na kolejny wpis. Postaram się nie dopuścić by blog dłużej zarastał ;)