środa, 19 maja 2010

uknuta sprytnie niespodzianka :)

Teraz mała retrospekcja.

W przedostatni dzień kwietnia, a był to czwartek, wybraliśmy się z krótką wizytą do Marcina i Doroty. Witamy się w drzwiach, jak zwykle, Marcin pokazuje nam dywanik w ładny wzór, który chcieliśmy kiedyś obejrzeć, Dorota naturalnym ruchem zaprasza nas głębiej do mieszkania, więc w końcu stajemy z Aldonką przed kuchnią (to przecież serce domu), patrzymy, a tu przy oknie koło lodówki siedzi sobie na taborecie Leszek, a na jego kolanach Ewelina! Zaniemówiliśmy na moment, zamrugaliśmy oczami z niedowierzaniem, a potem zaczęliśmy się śmiać jak nie wiem co! Dorota i Marcin też, bo bez dwóch zdań niespodzianka im się udała! :) A Leszek - ten nicpoń - z zimną krwią pstrykał zdjęcie za zdjęciem jak nam się tak buzie śmieją i nie zamykają! Witaliśmy się chyba z kilkanaście minut, potem gadaliśmy, schrupaliśmy to i owo, i znowu zaczynaliśmy się witać, a potem naradziliśmy się i pojechaliśmy całą szóstką złożyć życzenia urodzinowe Ani, bo miała je właśnie tego dnia, i się ucieszyła, a jeszcze później podjechaliśmy na Plac Zamkowy i ruszyliśmy na spacer po starówce, a wtedy Leszek powiedział, że to już dzisiaj jego i Eweliny trzecia starówka, bo rano byli w Krakowie, po południu zatrzymali się na chwil kilka w Sandomierzu, no a teraz są tutaj. Czyli spędzali urlop w najpiękniejszych zakątkach Polski, bo wcześniej, przed Krakowem byli jeszcze w kilku miejscach na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej i w samej Częstochowie. Ewelina pokazywała nam potem w sobotę zdjęcia, jakie robiła podczas tej wycieczki i były fajne, a do tego mogłem sobie obejrzeć miejsca, które czternaście lat temu odwiedzałem jako harcerz z Leszkiem i potem raz jeszcze - dziewięć lat temu. Ech normalnie był to wieczór pełen wrażeń, a najfajniejsze było to, że Leszek i Ewelina zostali jeszcze na noc i cały następny dzień, i jeszcze mogliśmy się zobaczyć w sobotnie przedpołudnie! W piątek podjechałem do Marcina, żeby z nim i Leszkiem trochę podziałać przed komputerami, z różnymi, różnie z budownictwem powiązanymi sprawami, a sobotnim rankiem odwiozłem Aldonkę na autobus, bo jechała przecież do Paryża, a potem jeszcze trochę pogawędziłem z Leszkiem i Eweliną. I tak to spotkać się mogliśmy prędzej niż nam się wydawało to prawdopodobne i oby tak się działo częściej! :)

Brak komentarzy: