środa, 23 marca 2011

o Beacie i Aldony tacie

Wprawdzie Aldona trochę mnie wystraszyła mówiąc, że jeśli ktoś znajdzie tę historię w sieci i przekaże komu trzeba, to będę miał kłopoty, to jednak w odpowiedzi na jędrkową prośbę nie mogę nie napisać jak to było z tatą Aldony i obecną piosenkarką Beatą K.

To były dawne czasy. Głęboki PRL. Kamienice na Grodzkiej były wtedy jeszcze bardziej odrapane niż dzisiaj, bandyci spacerowali w biały dzień przed Trybunałem Koronnym z nożami za pazuchą, nikczemni złodziejaszkowie czuli się tu jak u siebie w domu, pijaczkowie boży spacerowali po gzymsach między oknami, a studentom, to chyba było trochę strach zaglądać między Bramę Krakowską, a Żydowską, no i kurcze dobrze, bo w końcu rządził proletariat wtedy. Ciekawe czy zaglądała tu w ogóle milicja?

Tata Aldonki jednak nie bał się ani trochę, bo był ze Starym Miastem za pan brat. Mieszkał tu czas jakiś, no a poza tym niedawno wrócił z wojska, miał chyba jakieś 23 lata na karku i w związku z tym był nieśmiertelny, no a przynajmniej kuloodporny. Nic więc dziwnego, że wraz ze swoim druhem Mareczkiem spędzali czas na najbardziej pożytecznym zajęciu, a mianowicie umawianiu się z pannami. Mareczek miał pannę jakąś stałą i właśnie namówił tatę Aldonki (tak będę go nazwał, choć wtedy nie był przecież jeszcze niczyim tatą) na spotkanie w czwórkę, to znaczy oni dwaj plus dziewczyna Mareczka i jej koleżanka. Już wtedy wiedzieli co to double date, chociaż pewnie nazywali to jakoś po rosyjsku, bo ten język był wtedy bardziej trendy. Jakkolwiek by tego nie zwać, to koleżanką dziewczyny Mareczka okazała się - tu czas na werble - Beata K.!

Nieźle co? :) Beata była jednak wtedy 12, 13, no maksymalnie 14-letnią dziewczynką, w związku z czym dla taty Aldonki (choć wtedy nie był jeszcze niczyim tatą) żadna to randka, bo jak już napomknąłem wcześniej miał 23 lata, może nawet z okładem i był już po wojsku, a więc nijak nie wypadało umawiać się z o tyle lat młodszą dziewuchą.

Jak wyglądało spotkanie przed laty, tego już się niestety nie dowiedziałem. Ale pewnie tata Aldonki (choć wtedy... no wiadomo), rzucił półgębkiem, żeby się koleżanka zajęła czymś innym niż spotkaniami z o tyle przecież starszymi mężczyznami. No choćby śpiewaniem ;)

Brak komentarzy: