piątek, 4 kwietnia 2008

wiosna

Nie minęło wiele ponad rok i znowu miałem okazję spacerować po Pradze. Prima Aprilis. Piękne wiosenne popołudnie. Hotel w zabytkowych wnętrzach zabudowań klasztornych zakonu Benedyktynów przy kościele pod wezwaniem św. Markety. Ziemia w pobliskim ogrodzie po delikatnym ciepłym deszczu pachniała bardzo wiosennie. Czerwony tramwaj jadący prosto na Hradczany. Zabytkowy budynek Ministerstwa Spraw Zagranicznych i sąsiadująca z nim Loreta, zamknięta dla ruchu samochodowego ulica Loretańska, Pałac Arcybiskupi, no i w końcu Prazski Hrad. Znowu spacerowałem zamkowymi dziedzińcami, zadzierałem głowę, żeby zobaczyć szczyt wież katedry św. Wita, zaglądałem w okna domków na Złotej Uliczce, przebiegł mnie dreszcz na widok narzędzi tortur średniowiecznego więzienia w Daliborce, przypomniałem sobie wszystkie zakamarki odwiedzone w zeszłoroczne przedwiośnie z Kasią i Marcinem. Potem zejście z zamkowego wzgórza w dół, ku Wełtawie, przejście Malostranskiego Namiesti i dotarcie do słynnego Mostu Karola. Most jest remontowany, ale fragmentami, więc nadal można nim przechodzić i robią to wszyscy turyści, których jest tu bardzo wielu. Stoją też sprzedawcy zdjęć z panoramą starego miasta. Widać młyńskie koło na malowniczej wyspie Kampa, kolorowe elewacje kamienic, dachy kryte czerwoną dachówką ceramiczną nadające gęstej zabudowie starej Pragi niepowtarzalny urok. Nic się nie zmieniło, to nadal najpiękniejsze miasto jakie do tej pory odwiedziłem :) Niby jest za granicą, ale człowiek czuje się tu swobodnie jak w Krakowie. Pięknie wygląda więc rynek Starego Miasta z wspaniałym zegarem na wieży, odnowiony kilka miesięcy temu pomnik Husa, stojące nieopodal konne powozy. Kusi ulica prowadząca do dawnej dzielnicy żydowskiej. Tętni życiem Plac Wacława z bankami, hotelami i galeriami handlowymi. Kolorowy, wielojęzyczny, ciągle mimo późnej pory gęsty tłum w wąskich, krętych uliczkach miasta. Sklepy jubilerskie z kryształami, szkłem, złotem, srebrem, bursztynem. Pełne intensywnych barw kukiełki w pobliżu licznych teatrów kukiełkowych. Przyjemny gwar. No i znakomite czeskie jedzenie – do tego ze śmiesznie brzmiącymi nazwami: knedliczki, bramborki, bramboraczki, hranolki itd. ;) – i słynne czeskie piwo! Nie ma jak wiosna w Pradze!

1 komentarz:

Jędrzej Kozłowski pisze...

Potrafisz mi żyłkę na czoło wywołać :D

Ty sobie po pięknej Pradze, a ja tu muszę po obsikanych przez psy i studentów uliczkach wokół Starego dreptać. Oczywiście w najlepszym wypadku!! Bo zwykle nawet na to czasu nie ma.

A teraz pytanie w kwestii formalnej: gdzie moja pocztówka z Pragi, hęęęę??? Jak nie wysłałeś to wracasz i wysyłasz!!