niedziela, 7 grudnia 2008

zaśnieżyło

Weekend 21-23 listopada był pierwszym śnieżnym weekendem tej zimy (jesieni?). I nie było tak, że trochę poprószyło i na tym koniec, zupełnie nie tak. Domy, drzewa, ogródki, drogi, chodniki - wszystko było białe. I to białe jak należy, białe całkowicie, jak na święta, jak w "Sklepach cynamonowych". W dzień zrobiło się jaśniej, a wieczorem ciszej, piękniej i bardziej wyjątkowo. Do tego znowu spotkaliśmy się większą gromadą. Kiedy w sobotnie popołudnie dołączyła do nas Ewa wybraliśmy się wszyscy na lodowisko. Wprawdzie Ania i Waldek nie jeździli, ze względu na niestosowny strój (nie ostrzegliśmy ich wcześniej o pomyśle), ale wszyscy inni założyli łyżwy i odważnie wtargnęliśmy na lód. Potem, na lodzie, to już było różnie, ale na pewno widowiskowo :) Wymęczyliśmy się strasznie, a nagrodą było ciasto (murzynek a'la Świstak - ta dziewczyna jest prawdziwym geniuszem!) pachnące grzane wino i - dzięki świętującemu swoje zbliżające się poniedziałkowe urodziny Marcinowi - nastrojowa muzyka. Generalnie Eva Cassidy rules. Potem zrobił się wieczór i Groszki pojechali autem do Puław, a w niedzielny ranek razem z Aldonką, Dorotą i Marcinem odprowadziliśmy na dworzec kolejowy Anię Świstak. I zostały tylko wielkie płaty śniegu i mroźne, szczypiące w policzki powietrze. Naszczęście ja też mogłem jeszcze zostać na kilka godzin, aż do wieczora.

Brak komentarzy: