niedziela, 7 grudnia 2008

wpis skaczący trochę

Ciężko będzie nadrobić prawie miesięczne zaległości w pisaniu. I trudno, żeby ten wpis nazwać aktualnościami. Przeskoczę więc wszystko co działo się od 11go listopada, czyli weekend, który spędziliśmy z Aldonką na Bielanach i Żoliborzu, śpiąc codziennie baaardzo długo, gotując wielki garnek zupy pomidorowej, jedząc śniadania przez minimum dwie godziny i spacerując bez pośpiechu po mieście, przeskoczę przeprowadzone w następującym po tym weekendzie tygodniu trzydniowe szkolenie firmy Jakuba, przy okazji którego oprócz samego Jakuba, Ani, Damiana i Radka, widziałem się także z Świstakiem, Leszkiem, Ewelką i Zyndkiem, a poza tym odwiedziłem Brovarię (dawno chciałem tam zajrzeć), Mexicanę (która na zawsze będzie mi się kojarzyć ze spotkaniem całej paczki z Wiesią tuż przed jej wyjazdem do Londynu) i Muchos Potatos (gdzie zawsze jest pełno młodych, ładnych tańczących dziewczyn haha), przeskoczę poszkoleniową czwartkową jazdę samochodem z Świstakiem i jej odwiedziny w moim mieszkaniu, a potem piątkową jazdę do Aldonki i weekend spędzony razem z Świstakiem, Marcinem i Dorotą, a także Groszkami, którzy przyjechali z Siedlec... No dobrze, tu się jednak na moment zatrzymam i napiszę parę słów więcej.

Brak komentarzy: