sobota, 23 stycznia 2010

pierniki Doroty

Kto wie jak smakują święta Bożego Narodzenia? Ja wiem. Smakują i pachną jak pierniki. Takie pierniki robi ciocia Krysia na Mostowej na kilka tygodni przed świętami i chowa do przeróżnych puszek i pudełek, które potem wyjmuje i nagle zapach roznosi się po całym pokoju. W tym roku nie byłem na święta u cioci i myślałem, że już nie zjem takich pierników. A tu niespodzianka! :) Gdy tylko wróciliśmy z Aldonką do domu poczułem pierniki już na korytarzu. Okazało się, że przywieźli je Dorota i Marcin. Smakowały dokładnie tak samo jak ciocine! Aż się zdziwiłem, bo myślałem, że trzeba mieć z 50 albo 60 lat, żeby umieć takie pierniki piec, a Dorota to przecież młodziutka dziewczyna, ale widać poznała jakieś babcine sekrety i wyszło pysznie! Pierników zostało trochę po świętach i leżały w takim plastikowym pudełku na kredensie. Kiedy nikt nie patrzył zaglądałem tam i jadłem jednego. Byłem taki oszczędny, żeby zostały na dłużej. Ciekawe, czy ktoś się zorientował, że to ja je podjadałem? Potem mama Aldonki przysypała leżące na dnie pierniki ciastkami tak, że w pierwszej chwili myślałem, że ktoś mnie ubiegł i już nic nie zostało. Ale w końcu doszukałem się jeszcze kilku pod spodem i ostatniego zjadłem dopiero wczoraj. Ale co to był za piernik, mówię Wam! Zjeść taki piernik, to jak zjeść chleb elfów kiedy się jest hobbitem wędrującym z krasnoludami przez Mroczną Puszczę. W jednej sekundzie czujesz się jakby znowu były święta! Takie właśnie są pierniki Doroty! To znaczy były, ale może za rok znowu upiecze :)

Brak komentarzy: