środa, 5 listopada 2008

cmentarz na Lipowej

Święto Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny spędziłem podobnie jak w zeszłym roku z Aldoną i jej rodziną. Objechaliśmy cmentarze położone w okolicznych wsiach, których nazw trudno mi zapamiętać, więc następnym razem sobie zapiszę. Brzmiały chyba tak: Bychawa – to jedna – i Wólka Zawieprzycka – to druga. Sprawdzę i najwyżej poprawię się jeszcze. Odwiedziliśmy też Babcię, która jak to prawdziwa babcia przygotowała pyszną zupę i w ogóle cały obiad z dużą ilością mięsa. A na dodatek placek ze śliwkami, który był tak dobry, że podjadałem go już przed wyjściem na mszę na cmentarzu. Bo jestem niereformowalnym łakomczuchem, który mięsu i ciastu nie przepuści.

Najpiękniejsze chwile świątecznego weekendu przeżyliśmy jednak na starym miejskim cmentarzu przy ulicy Lipowej. Przyszliśmy tam w sobotę wieczorem, gdy cały cmentarz migotał mnóstwem rozpalonych światełek, a potem jeszcze w niedzielę, za dnia. Cmentarz ten mieści się w samym środku miasta, obok niego wybudowano nawet nie tak znowu dawno, centrum handlowe Plaza. Ale mimo to jest tam nadal zacisznie, spokojnie, dostojnie i pięknie. Wiele pomników jest bardzo starych, przedstawiają Chrystusa, albo Matkę Boską, albo aniołów. Albo figury związane mocno z życiem człowieka, którego prochy leżą w grobie - śmigło na grobie lotnika, wieża Eiffela na grobie nauczycielki francuskiego... Wszystkie figury, które widziałem i na które zwróciłem uwagę były zrobione przynajmniej ze smakiem. Najwięcej zniczy zapalonych było przy pomniku ofiar Katynia. Spacerując alejkami tego cmentarza ma się myśli zaskakująco spokojne i łagodnie pogodne. Nie czuje się przygnębienia. Tu ludzie po prostu odpoczywają, a miejsca gdzie złożone są ich szczątki skłaniają tylko do wspomnień i refleksji, ale nie do rozpaczy. To taki żyjący cmentarz. A chłód i niepokój ogarnął nas tylko przy nowowybudowanych ścianach na urny. To jednak zimny i bezosobowy pochówek, taki sterylnie bezduszny. Zmarły staje się taki nieprzyjemnie samotny, choć wciśnięty między wielu innych. Co z tego, że wielu, skoro każdy taki sam?

Brak komentarzy: