środa, 1 lutego 2012

na targu

Zimno jak diabli. Dlatego też wychodząc rano na zakupy, Aldona nałożyła na głowę taką śmieszną czapkę z klapami na uszy, która upodobniła ją do radzieckiego czołgisty. Ali bardzo się ta czapka podoba. W śmiesznej czapce i z różową siatką w ręku żona/mama popędziła w dół po schodach, a potem przez zastygłe w mrozie bronowickie ulice na targ.

Targ jest niedaleko dworca kolejowego. Trzeba wejść z ulicy w bramę, minąć opatulone chustami starowinki sprzedające w grubych wełnianych rękawicach wieńce trupio bladego czosnku (takiego małego i dobrego, a nie dużego i pędzonego na nie wiadomo czym), jedno, czy dwa inne maleńkie stoiska, z których często odpowiadają na pytania sprzedawcy z silnym wschodnim akcentem i już wychodzi się z bramy na otwarte podwórze mijając jeszcze pełnowymiarowy stragan z warzywami po jednej stronie i drugi, z tanią odzieżą po drugiej, a potem idąc dalej dociera do zlepiska budek i budeczek wypełnionych czym tylko dusza zapragnie.

Dusza Aldonki zapragnęła świeżego pieczywa. Wiadomo przecież, że różne inne przysmaki, jak dla przykładu konserwy, puszki z tuńczykiem, mrożonki, przeciery, soki i kompoty mamowe, dżemiki i miodziki, zapas kawy i herbaty, cukier, mąkę, kaszy kilka rodzajów, przyprawy, ziemniaki, cebulę, mięso z kośćmi i bez, keczupy, oleje itd. warto trzymać w zamrażarce, piwniczce, albo spiżarni (im obszerniejszej tym lepiej), ale pieczywo musi być świeże. Codziennie. Mamy taką ulubioną budkę z pieczywem na targu i właśnie dziś rankiem Aldi usłyszała w kolejce do niej taką oto rozmowę pani kupującej (z dwójką wnucząt przytulonych do płaszcza) i pani sprzedającej.

- Yyy… Chleb bym kupiła jakiś…
- To może razowy chce?
- Aaa… Może być i razowy.
- … Chyba trochę za wcześnie się pochwaliłam. Nie mam razowego, dam pani taki.
- Eee… Może być taki. I bułek bym wzięła. Z dziesięć.
- A piętnaście by nie wzięła?
- Aaa… To niech będzie i piętnaście.
- A cebularza by nie chciała?
- Eee… Dobrze, niech będzie.
- To dwa cebularze, tak?
- Nooo… Niech będą dwa, to wnuczki zjedzą.
- To może drożdżówkę by chciała?
- To niech pani da i drożdżówkę…

Szczęściem Aldonka przyniosła do domu tylko to, co naprawdę chcieliśmy kupić ;)


Brak komentarzy: