wtorek, 6 maja 2008

Polańczyk

Zalew Soliński widziany z wysokości okolicznych zielonych wzgórz. Wędkarze siedzący nad brzegami długich, wąskich zatok. Białe żagle na spokojnej tafli jeziora. Jakaś zabłąkana łódka wiosłowa. Odległe światła okolicznych domów. Wieczorne zimne powietrze wypełnione leśną ciszą i głośnym kumkaniem żab z pobliskiego oczka wodnego zasilanego małym górskim źródłem. A do tego pierwszy grill w tym roku, z chrupiącymi kiełbaskami i rumianymi piersiami kurczaka. Plus napoje ;) Spokój. Bez bieżącej wody. Bez prądu. Bez tłumu, bez zgiełku, bez „jutro znowu do pracy”, bez „ja muszę”. Ja nic nie muszę :) Weekend na łonie natury…

Brak komentarzy: