wtorek, 13 kwietnia 2010

różowe wino urodzinowe

Świstak świętowała urodziny w sobotni wieczór. Prosto z Kwiatowej przybyliśmy do wynajmowanego przez nią mieszkania, które ja już widziałem wcześniej będąc tu z Dorotą i Marcinem, a Aldonka podziwiała dopiero teraz i od razu się zachwyciła, bo tam po prostu człowiek czuje się jak w domu. Bo to niby kawalerka tylko, ale za to przestronna, jasna i nowoczesna, z wygodną antresolą do spania wyposażoną w niezwykle praktyczne szafy wnękowe, a do tego wypełniona duchem świstakowej dobroci i otwartości. Domowo też dlatego, że na jednym z dwóch czarnobiałych zdjęć wiszących na ścianie, a przywiezionych tu z mieszkania na Wildzie są tatrzańskie Czerwone Wierchy, a na nich wędrujące maleńkie postaci, ta z przodu to Dorota, a te dwie z tyłu, to Aldonka i ja. No i w ogóle tam jest po prostu DOBRZE. Na urodziny przybyły też dwie koleżanki Ani, z którymi już jutro poleci do Barcelony - Karolina, trochę milcząca tym razem i Kasia, bardzo towarzyska, wesoła i rozmowna, przybyła Monika, która dużo pracuje i się uczy, w zeszłym tygodniu przejechała po Polsce trzy tysiące kilometrów, a do tego ma super synka, wielce uzdolnionego matematycznie, podobnie zresztą jak i ona sama, z którym kiedy trzeba bawi się Bakuganami (sic!), no i przybyli Magda i Fibiś, z którymi ostatni raz widzieliśmy się chyba na naszym ślubie w czerwcu zeszłego roku i zdążyliśmy się mocno stęsknić. Ania poczęstowała nas pyszną, domowej roboty tartą, ciastem czekoladowym, herbatą i kilkoma butelkami wina w ulubionym świstaczym kolorze różowym i trochę w czerwonym, wszystko znakomite i podawane z najlepszą przyprawą, czyli uśmiechem :) Gadaliśmy długo, a tematów nie brakowało począwszy od wspominania czasu studiów przez opowieści z życia, poznawania swoich hobby, takich jak restaurowanie starych samochodów przez Tomka, bo niektórzy widzieli się po raz pierwszy nawet i się tak dobrze nie znali, aż po opowiadanie zabawnych historii z pracy i dzielenia się informacjami o inwestycjach budowlanych planowanych dla upiększenia naszego kraju. Z życzeniami dla Ani dzwoniła też Anka z Siedlec, więc sami znajomi dookoła byli. No i w ogóle bardzo fajnie, że w końcu odwiedziliśmy Anię, znakomitą nie tylko podróżniczkę ale i gospodynię! Czas upłynął nam bardzo szybko, a wychodziliśmy gdy było już bardzo ciemno.

Brak komentarzy: