poniedziałek, 5 kwietnia 2010

wiosna na rowerze

Rower w zasadzie ok. W Wielką Sobotę napompowałem powietrze do dętek i zrobiłem jazdę próbną. Trzeba jeszcze nasmarować łańcuch, bo trochę skrzypi, ale poza tym pojazd działa bez zarzutu.

Jest taka wylotówka z miasta na północny zachód, ale zamiast wylatywać nią w trasę, aż za dobrze mi znaną, lepiej skręcić za Skansenem w niepozorną trochę ulicę Agronomiczną, dokładnie jak biegnie od skrzyżowania Szlak Wyżynny Wschodni oznaczony kolorem czerwonym. Na ten szlak turystyczny szykuję się już od jakiegoś czasu, a w sobotę postanowiłem obejrzeć jego fragment z siodła, a w zasadzie z siodełka roweru. Po krótkim odcinku drogi asfaltowej rozpoczynają się kocie łby i już można się poczuć jak gdzieś w okolicy Uzarzewa. Po lewej stronie przez jakiś czas oglądałem zabudowania zgromadzone w Skansenie, minąłem ogrodzone muzealnym płotem stawy i skręciłem w lewo w ulicę Wądolną biegnącą śmiało wzdłuż płynącej między dziko porośniętymi brzegami Czechówki. Zupełnie jak Cybina zanim ucywilizował ją Bystry, producent najlepszych parówek znany mi i mojej żonie, a także całej społeczności mojego rodzinnego miasta ;) Szlak zaczyna się więc naprawdę pięknie i koniecznie trzeba go kiedyś przemierzyć pieszo do końca. Jeśli to zrobimy, nie zapomnę o tym napisać. Tymczasem jednak wspiąłem się rowerem na górkę znajdując się prędko na końcu ulicy Strumykowej, a potem jadąc plątaniną kolejnych dróg osiedlowych podziwiałem zbudowane wokół domy i nawet jedno przedszkole "U Pana Kleksa" z wielkimi oknami, zupełnie jak w Szwecji. Do głownej trasy wylotowej dotarłem w końcu ulicą Jaśminową znajdując się gdzieś w narożniku Ogrodu Botanicznego przy Alei Solidarności. I stamtąd wróciłem pod górę do domu kończąc swoją pierwszą wiosenną wyprawę rowerową odbytą zgodnie z przyjętą kiedyś wspólnie z Patrykiem zasadą, żeby każdy wypad za miasto przebiegał przynajmniej jedną nieznaną drogą. Dla mnie nowa była cała trasa! :)

Brak komentarzy: