poniedziałek, 13 września 2010

Kunickiego

A wczoraj odwiedziliśmy Ewę i Marka. I ich sympatycznego królika, a w zasadzie króliczkę - Filę. Kiedyś już u nich byliśmy, ale wtedy nie znałem tak dobrze tej części miasta i wyprawa na Nowy Świat była możliwa tylko dzięki nawigacji Aldony. Teraz znam drogę doskonale :) I szczerze mówiąc podoba mi się tamta okolica, to znaczy Nowy Świat, a jeszcze bardziej nawet prostopadła do niej ulica Kunickiego, którą okrywa - co mnie niezmiennie dziwi - raczej zła sława. Ulica Kunickiego podoba się też Aldonie, mimo tego, że bałaby się przejść nią po zmierzchu. Ta wielce urokliwa, subtelnie industrialna kraina morderców, złodziei i wszelakiej maści hultajstwa jest piękną miejską arterią o wielkim potencjale. Każda z wypełniających ją niskich kamieniczek po remoncie stałaby się wyjątkowo eleganckim miejscem do życia. Póki co jednak, wedle opowieści, które zasłyszałem, zajmują je w zbyt dużej części podejrzanej maści, terroryzujące okolicę rzezimieszki, permanentnie bezrobotni i nie mająca pomysłu na życie biedota. Plus Bogu ducha winni ludzie, którym się nie powiodło, chociaż absolutnie źli nie są. Ale gdzieniegdzie widać już wylęgającą się Przyszłość - nowe okna, tynki, czyste obejścia. Powoli i mozolnie idzie ku lepszemu. Chciałbym już dzisiaj zobaczyć tę ulicę Kunickiego za dziesięć lat! W zasadzie patrząc na nią już tak ją widzę i może dlatego tak mi się podoba?

Brak komentarzy: